Zamach pod Moskwą. Szef rosyjskiej FSB oskarża trzy państwa
W piątek w Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą kilku uzbrojonych w broń maszynową mężczyzn otworzyło ogień do cywilów. Na miejscu doszło do dwóch eksplozji i pożaru, w wyniku których zawalił się dach budynku. Sala koncertowa obiektu niemal doszczętnie spłonęła. W gruzach hali została odnaleziona broń i amunicja, z której mieli korzystać zamachowcy. Zginęło co najmniej 139 osób, a ponad 180 odniosło obrażenia.
Do ataku przyznało się Państwo Islamskie. Rosyjskie służby zatrzymały 11 osób, w tym czterech terrorystów uczestniczących w zamachu na Crocus City Hall. Wszyscy podejrzani mają być obywatelami Tadżykistanu. Sąd zdecydował o postawieniu zarzutów dwóm terrorystom. To Dalerdzhon Barotovich Mirzoyev oraz Saidakrami Murodali Rachabalizoda.
Atak pod Moskwą. Szef rosyjskich służb obwinił trzy państwa
"Dyrektor rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandr Bortnikow oznajmił we wtorek, że za atakiem terrorystycznym na obrzeżach Moskwy stały USA, Ukraina i Wielka Brytania" – przekazał portal brytyjskiego dziennika "The Guardian". Co ważne, szef FSB nie przytoczył żadnych dowodów na prawdziwość swoich twierdzeń.
Władimir Putin zasugerował, że jakąś rolę w ataku terrorystycznym pod Moskwą mieli odegrać Ukraińcy. – Terroryści przemieszczali się w kierunku Ukrainy, gdzie po stronie ukraińskiej przygotowano "okno", aby mogli przekroczyć granicę. Wszyscy zostali aresztowani – oświadczył. Rosyjski przywódca zapowiedział ukaranie sprawców, organizatorów i zleceniodawców zamachu, który określił jako "krwawy i barbarzyński akt terroryzmu". W poniedziałek wieczorem prezydent Federacji Rosyjskiej mówił, że "zwolennicy Kijowa nie chcą być wspólnikami terroru, ale pozostaje wiele pytań". – Należy ustalić, dlaczego po ataku napastnicy próbowali uciec na Ukrainę i kto tam na nich czekał – stwierdził.